czwartek, 4 sierpnia 2016

Mea culpa, mea maxima culpa

INa fali donosów od osób czytających tego bloga (tych bliskich, jak i tych dalekich-pozdrawiam Gniezno :)), biję się w pierś, oj biję ( choć nie powinnam, żeby nie narobić sobie zapalenia ;)) i wracam do pisania. A może te ślady, na tych MOICH piersiach, to ślady po pazurkach mojej 2 latki, która nadal kp? Część z Was postuka się teraz w czółko i stwierdzi: matka wariatka, karmi biegające dziecko? Takie co to ma już zęby i potrafi gryźć i przeżuwać? Część uzna to pewnie za jakieś zboczenie, wręcz pedofilizm albo zaspokajanie potrzeb seksualnych matki (WTF?!). Część oznajmi, że to obrzydliwe, wstrętne i w ogóle fuj. Ale wiecie co? Mam to gdzieś! Serio! Może przez to kolejna część z Was, już nigdy tu nie zajrzy, ale może też część z Was zmieni swój pogląd na ten temat (oby). Mamy teraz Światowy Tydzień Karmienia Piersią i z tej okazji wszędzie pojawiają się artykuły, zdjęcia, wzmianki, wywiady a pod nimi co? Hejt. Porównywanie karmienia piersią dziecka, do stada chłopów lejących pod murem. O wywalaniu cycków przez karmiące matki w miejscach publicznych. Odsyłanie matek chcących nakarmić swoje dziecko do toalet (boskie warunki spożywania posiłku na kiblu) albo takich oto pomieszczeń: (foto by Mąż Kocham Cię :*)
Serio chcielibyście jeść w takich warunkach? 
Kolejny głupio-mądry komentujący: przecież można nakryć twarz dziecka oraz pierś pieluszką podczas posiłku. OK, ale najpierw TY komentujący, załóż sobie wór na głowę w 40 stopniach upału i zjedz! (foto z internetu)
Wygodnie? Miło? Przyjemnie? Nie sadzę.

Dlatego pytam, skoro przeszkadza Wam widok matki kp, a główny powód to wywalanie cycków, to dlaczego nie bojkotujecie tych wszystkich filmów i reklam z wyeksponowanym biustem? Nie przeszkadza Wam widok, prawie półnagich, kobiet chodzących po ulicach i do dyskotek? 

Przecież matka, która karmi swoje dziecko robi coś co jest naturalne. Piersi kobiety zostały stworzone do tego, by wykarmić nimi swoje potomstwo. (foto z internetu, przedstawiające Matkę Boską Karmiącą)
Dopiero na przestrzeni lat zmieniły one swoją główną funkcję na: obiekt seksualny. Niestety. 

Dla mnie karmienie piersią to coś pięknego. Jest to więź, która tworzy się pomiędzy mną a moją Córką. Jest to bliskość i bezpieczeństwo dla mojego dziecka. Noszonego i kochanego od pierwszego dnia ciąży. 

Uprzedzając ewentualnie pytania i domysły. 
Tak, nadal karmię publicznie, jeżeli zajdzie taka potrzeba. 
Nie, nie zakrywam siebie ani dziecka i nie mam zamiaru tego robić. 

Na koniec, dla tych, którzy nadal są na nie, przytoczę słowa Woodyego Allena:

Jeśli komuś przeszkadza widok karmienia piersią to znaczy, że za długo się patrzy. Jak coś dzięki czemu ludzkość przetrwała, rozwinęła się może budzić obrzydzenie. Staczamy się....

Dobranoc :)



piątek, 4 marca 2016

Co o kp mówi WHO?

WHO - Światowa Organizacja Zdrowia, mówi sporo. Przede wszystkim to, żeby karmić swoje dziecko tylko i wyłącznie piersią przez pierwsze 6 miesięcy. Tak, tylko piersią! Nie dopajać, bo mleko matki w ponad 90% składa się z wody i to w tej wodzie zawarte są praktycznie wszystkie składniki kobiecego mleka. Ilość wody dopasowuje się do potrzeb dziecka w trakcie każdego karmienia, przez cały okres karmienia. Dlatego nie słuchajcie dobrych rad o podawaniu wody (najlepiej jeszcze z glukozą) albo herbatki z kopru na gazy bo zabużycie w ten sposób florę jelitową swojego Dziecka. Dla przykładu, jednorazowe podanie butelki z mlekiem modyfikowanym, zabuża florę na miesiąc! Tyle czasu potrzebują małe jelitka na regenerację. Poza tym, każdorazowe podanie butelki z czymkolwiek (woda, herbatka, mm) o tyle zmniejsza laktację. Bo Dziecko zamiast ssać pierś, czym przekazuje zapotrzebowanie na mleko, spokojnie ciągnie butle, a laktacja pomału umiera. 
Wracając do zaleceń WHO, dietę Dziecku rozszerzamy po 6 miesiącu i to najlepiej wtedy gdy już samodzielnie siada. Dlaczego? Bo wtedy Maluch jest w pełni gotowy do rozpoczęcia przygody z posiłkami stałymi. Ale żeby nie było tak łatwo, to rozszerzenie diety nie polega na pakowaniu w Malca 5 posiłków dziennie ;) Zaczynamy powoli i najlepiej metodą BLW (o tym w innym wpisie), w końcu Bobas ma dopiero (nie już) pół roku, gdzie tam jeszcze całe życie? Zdąży wszystkiego spróbować. Nie ma co przeginać i podawać rosołków na mięsku w wieku 2.5 miesięcy. Tak, tak są takie nadgorliwe mamy, a wszystko po to żeby można się było pochwalić na FB, dokonaniami pierworodnego. Dla nich istnieje tylko jedna prawda: 'nas tak karmili i żyjemy' albo ' zjadł i nic mu nie jest'. Ok, teraz może i nic, pogadamy jak podrośnie i większość czasu spędzać będziecie w przychodniach. W końcu po coś te zalecenia istnieją i jak na moje oko są całkiem sensowne. Bynajmniej mojej Córce krzywdy nie wyrządziły. Była na samej piersi pół roku i z pragnienia nie umarła. Stałe posiłki wprowadziłam dopiero jak usiadła po 6 miesiącu i niejadkiem się nie stała. Ale zanim podejmiecie decyzję o 'złamaniu' zaleceń, zastanówcie czy aby napewno jest po co się tak spieszyć :) Smacznych snów!


niedziela, 14 lutego 2016

KP a MM :)

Witam! Wiem, wiem dawno mnie tu nie było, ale przeziębienie dopadło i mnie, niestety, ale jest już lepiej, wiec wracam :)

Dzisiaj mam zamiar przedstawić Wam różnice pomiędzy mleczkiem płynącym z piersi, a tym płynącym z butelki. Zacznę od tego, że Mamine mleczko jest żywym organizmem, i że każda Mama produkuje mleczko o takim składzie, jakie na danym etapie rozwoju potrzebne jest jej dziecku, czego jak wiecie nie potrafi butla ze sztuczną mieszanką ;) Dodatkowo, kobiece piersi są fabryką mleka (a nie magazynem, jak większość ludzi sądzi). Co to oznacza? Że dopóki Maluch ssie, mleka nie zabraknie! Choćbyście uważali, że Wasz ssaczek wypił 'całą pierś', to i tak będziecie w stanie wycisnąć kolejną kroplę. Kolejnym plusem kp, jest to, że pokarm z cycusia jest zawsze w odpowiedniej temperaturze, a co za tym idzie, nie tracimy czasu na mieszanie i podgrzewanie butelki, gdy Dzidzi jest głodne i domaga się jedzenia, TU i TERAZ. Tak samo jest nocą, wyciągamy pierś i już! Robimy to instynktownie, w półśnie, unikając wybudzenia zarówno siebie, Dziecka, jak i rownież czasami Partnera. No i jeszcze pozostaje aspekt ekonomiczny, nie jest on najważniejszym powodem do kp, ale warto o nim wspomnieć. Za pokarm w piersiach się nie płaci. On tam jest, bo taka jest natura.  A puszka? No cóż, kosztuje i to sporo. 

Poniżej przedstawiam Wam porównanie składu obu mlek. Ma ono na celu pokazanie Wam, zawartości poszczególnych składników jak w jednym, tak i w drugim ☺️

Źródło: http://www.bliskodziecka.com.pl/mleko-matki-vs-mleko-modyfikowane-porownanie-skladu/

Robi wrażenie, prawda? Nie trzeba być ekspertem i zagłębiać się w te wszystkie specjalistyczne nazwy, żeby dojść do jednego wniosku: nie można stawiać na równi mleka kobiecego oraz modyfikowanego. Nie istnieje na świecie taka sztuczna mieszanka, która choćby w połowie przypominała składem pokarm z piersi. Dlatego drogie Panie, nie dajcie się zwieść, i karmicie swoje Dzieci tym co najlepsze. Swoim mlekiem! A Wy Panowie, bądźcie dla swych Partnerek wsparciem, w czasie tej przepięknej drogi mlecznej :)

środa, 3 lutego 2016

Partnerstwo

Dzisiaj będzie troszkę mniej o Dzieciach, a więcej o nas, Dorosłych :-) Każdy z nas wie, że kiedy pojawiają się na teście dwie kreski, to wszystko się zmieni, w końcu na świat przyjdzie nowy człowiek, więc nie można oczekiwać że wszystko będzie jak dawniej. Nocne imprezy, wypady poza miasto tu i teraz, spotkania ze znajomymi w dowolnym momencie, to wszystko niestety (a może stety) zejdzie na dalszy plan. Nie każdy jest na to gotowy, nie każdy zdaje sobie sprawę, że  należy inaczej poustawiać priorytety, że w pierwszych latach życia tego małego człowieka, praktycznie cała nasza uwaga jest skupiona na nim. Dlaczego praktycznie? Bo poza tym Małym Pępkiem Świata, jest jeszcze nasz Partner, któremu nagle z przyjściem na świat Potomka, wali się wszystko co do tej pory znał, w czym czuł się bezpiecznie. Nagle uwaga, która była skupiona na nim, przelana została na nowego członka rodziny. Z własnego doświadczenia wiem, że nie jest łatwo pogodzić rodzicielstwo z partnerstwem, kiedy 24 godziny/dobę musimy się w całości poświęcić Maluszkowi, kiedy musimy dojść do siebie po trudach porodu, czasami zmagać się z depresją, Baby Blusem lub szeregiem "dobrych rad" udzielanych nam przez wszystkich napotkanych na naszej drodze fachowców, od wychowywania dzieci. Ale żeby nie było tak kolorowo, to nie tylko Partnerka musi stanąć na wysokości zadania. Partner w końcu też jest osoba dorosłą i na tyle rozumną, że powinien sam zdać sobie sprawę z tego, że opieka nad Dzieckiem nie polega na słynnym "siedzeniu w domu", przy gazetce, kawusi i płoteczkach z przyjaciółmi. Musi zrozumieć, że pierwsze miesiące nie są łatwe dla żadnej ze stron i żeby wszystkim było łatwiej, to należy sobie pomagać i się wspierać. Wyręczać się nawzajem przy obowiązkach, zarówno tych przy dziecku, jak i domowych i przede wszystkim nie mieć pretensji do tej drugiej połówki o to, że jest zmęczona, że nie ma obiadu i jest nieposprzątane. Wiecie dlaczego? Bo to minie i znowu przyjdzie czas, że wszystko wróci do normy. No prawie wszystko. Bo czy chcemy, czy nie Dziecko wszystko zmienia i tylko od Was zależy czy jego przyjście na świat, wzmocni Wasze relacje, czy też nie. Życzę Wam wszystkim, dużo siły, cierpliwości oraz mądrych decyzji :)

wtorek, 2 lutego 2016

"Rycz Mała, rycz"

Kto nie słyszał nigdy stwierdzenia 'Dziecko płaczem wymusza!' łapka w górę. Co nikt? Tak, myślałam. Każdy to słyszał i to nie raz, a milion razy. Mnie tylko zastanawia, jak niby taki Maluch, ma nam zasygnalizować, że potrzebuje bliskości, żeby ktoś go przytulił, że jest głodne, znudzone albo ma mokro? Raczej nie spodziewałabym się po noworodku (ani po żadnym Dziecku, które jeszcze nie potrafi mówić) czegoś w stylu:

'Mamo/Tato nudzę się, czy moglibyście mi poczytać książkę?'

Jedynym sposobem jego komunikacji ze światem, jest płacz i jest to normalne i naturalne, jak oddychanie. A naszym obowiązkiem, jest reakcja na niego. Dla tego nowego człowieka, jest on jedynym językiem jaki zna, dla niego płacz jest tym samym co dla nas dorosłych mówienie. I tylko dlatego, że my mówimy w sposób zrozumiały dla innych, nasze potrzeby mają być zaspokajane? Dlaczego nie wsłuchać się w swoje Dziecko i nie nauczyć się jego języka, aby go zrozumieć? Wiem, że istnieją różne metody wychowawcze, jak np. słynne cry it out, czyli pozostawienie Dziecka niech się wypłacze, bo inaczej wejdzie Ci Rodzicu na głowę. Proszę Was teraz, postawcie się w sytuacji Dziecka. Wy macie problem, Wy potrzebujecie wsparcia, pomocy, przytulenia, a Wasz partner co robi? Zaprowadza Was do drugiego pokoju i zostawia sam na sam z Waszymi emocjami, lękami, potrzebami, i czeka aż sami się z nimi uporacie. Jaki będzie tego efekt? Zamkniecie się w sobie, po kilku nieudanych próbach zwrócenia na siebie uwagi, zaprzestaniecie tych prób, bo uznacie że to i tak nic nie da. To samo tyczy się Dzieci, one też przestaną płakać, ale nie dlatego że się usamodzielniają, tylko dlatego że wiedzą, że nikt do nich nie przyjdzie, nikt nie zareaguje na ich wołanie.
Osobiście nie widzę sensu w przetrzymywaniu swojego Dziecka, gdy ono ewidentnie nas potrzebuje. Według mnie, ma to tylko na celu pokazanie 'kto tu rządzi' i nie ma to nic wspólnego, z opieką nad tym bezbronnym Maleństwem. Jakiś czas temu, na jednym z forów, przeczytałam wpis matki, która w ten właśnie okrutny sposób, próbowała nauczyć swoją Córeczkę, że Rodzic nie jest na każde zawołanie, oraz że płaczem niczego na niej nie wymusi, przypuszczam, że jakby potrafiła mówić, to by powiedziała, że nie chce zostać sama w ciemnym pokoju, w pustym łóżeczku. Że nie chce spać sama, że potrzebuje bliskości. Powiem tak, udało im się, odnieśli sukces, zasnęła sama w tym łóżeczku, wiecie jakim kosztem? Płakała około 30 min. Nie, w sumie to ona nie płakała, ona wręcz ryczała, zanosiła się. Zwymiotowała do tego łóżeczka z wysiłku, po czym zasnęła w nim ze zmęczenia i bezradności, bo nie mogła zrobić nic więcej, by ściągnąć do siebie swoich Rodziców. Wiecie co mnie jednak najbardziej w tym opisie zdruzgotało? To, że jak ona juz w końcu zasnęła, jej opiekunowie, postanowili przenieść ją do swojego łoża, bo tak samotnie wyglądała w tym swoim łóżeczku. Ja się pytam, w imię czego zafundowali swojemu Dziecku taką traumę? Aby nie usłyszeć od przypadkowych osób 'nie dajcie sobie wejść na głowę, tym płaczem ona wymusza, ona Wami manipuluje'? Naprawdę sądzicie, że tak małe dziecko wie co to manipulacja? Nie sądzę. Jedyne czego się może nauczyć, jeżeli będziecie reagować na jego wołanie, to tego że jest kochane, że jego potrzeby też są ważne i że zawsze może na Was liczyć!

niedziela, 31 stycznia 2016

Wyśpijmy się razem, czyli współspanie

Witajcie!
O tym, że sen jest ważny wie chyba każdy. O tym, że spać się da chyba wszędzie, nie trzeba nikogo przekonywać. Bo da się: na stojąco i siedząco, na leżąco, w aucie, samolocie, pociągu, w ciszy i hałasie. Dosłownie, gdzie (po)padnie :-) Tylko poza samym faktem snu, chodzi też o jego jakość. Nie sztuka spać na twardej podłodze, jeżeli po przebudzeniu z bólu nie będzie można się z niej podnieść, prawda? Przerywany nocny sen, też nikomu nie sprzyja. Może znacie sytuację (a może wszystko jeszcze przed Wami) gdzie Wasz ukochany Noworodek/Niemowlak/Starszak budzi się milion razy w nocy na pierś. Zanim Wy się dobudzicie to On już nie śpi, tylko płacze, bo nie słyszeliście jego 'kwilenia'. Wstajecie aby wyjąć go z łóżeczka i nakarmić, najlepiej na siedząco, żeby przypadkiem nie zasnął na Waszym łóżku. Po karmieniu lulanie Malucha od nowa i stres przy odkładaniu do łóżeczka, bo może się obudzić! Zanim te wszystkie czynności zostaną wykonane i Ty drogi Rodzicu ponownie zapadniesz w cudowny, głęboki i tak potrzebny sen..tak! Dzidziuś kolejny raz przebudzi się, a Ty razem z nim :-)

A co byś Rodzicu powiedział na współspanie? Tylko proszę, powstrzymaj się od stwierdzenia, że się przyzwyczai i nie będzie chciało spać w swoim łóżeczku, a później w swoim pokoju. Serio? Widziałeś kiedyś 18to latka śpiącego ze swoimi rodzicami? Bo ja nie!  Każde dziecko, na pewnym etapie swojego rozwoju, chce spać samo, chce się usamodzielnić. Wiadomo, każde dziecko jest inne, dojrzewa do tego, w różnym czasie, ale każde w końcu ląduje 'na swoim'. 

Poza tym, współspanie ma wiele zalet. Oto i one:

- współspanie zmniejsza wystąpienie SIDS, w pierwszy roku życia Malucha (co to SIDS? Zespół nagłej śmierci łóżeczkowej-nie łóżkowej!) Spytacie dlaczego?Bo Dziecko czuje Rodzica, jest przy nim bezpieczne, nie łapie bezdechów, które wywołane są przez separację z Rodzicem, przez co Dziecko przechodzi w stan obronny, w czasie którego wyzwala się hormon stresu, kortyzol.

- tworzy się i umacnia więź pomiędzy Rodzicem a Dzieckiem

- Maluch, poprzez kontakt z Rodzicem  normuje sobie sen, tętno i oddech

- ma stały dostęp do piersi, nocnego mleka, które jest bardziej tłuste i wspomaga rozwój mózgu oraz pobudza laktację

- dzięki współspaniu, Matki statystycznie śpią o godzinę dłużej i ich sen jest bardziej efektywny, pomimo tego iż mają pełną świadomość, że śpi koło nich dziecko

- podnosi poziom hormonu miłości - bo nie ma nic piękniejszego, niż uśmiech Twojego Dziecka zaraz po przebudzeniu

- zmniejsza ryzyko wystąpienia depresji poporodowej i Baby Blues


Istnieją pewne reguły bezpiecznego współspania:

- nie śpij z Dzieckiem jeżeli jesteś bardzo zmęczona/y, Twoja czujność maleje!

- Rodzicu, nie śpij z Dzieckiem jeżeli jesteś osobą palącą, spożyłeś alkohol, leki nasenne lub środki odużające

- nie kładź Dziecka do spania na wersalce lub łóżku wodnym

- nie śpijcie pod jedną kołdrą

- pilnuj aby dziecko nie spało obok lub na poduszce


Myślę, że pomimo tych kilku zasad, współspanie ma same zalety, które warto przetestować na sobie samych :-) 

Kolorowych snów <3

czwartek, 28 stycznia 2016

Mały człowiek, to nie szczeniaczek - szacunek

Witajcie ponownie po dłuższej przerwie. Dzisiaj będzie dość poważnie, bo o szacunku do dziecka.

Czym jest szacunek? Oto, co ma w tym temacie, do powiedzenia Wikipedia: poważanie, uszanowanie, poszanowanie, respekt, atencja, estyma, pokłon, uznanie. Fajne, nie? Tylko jak to zdobyć? Jak sprawić, żeby ten Maluch, który jest częścią mnie, widział we mnie, swoim Rodzicu, autorytet? Żeby kiedyś, jak dorośnie, powiedział, że chce być taki jak Mama albo Tata? Jak często się zdarza, wyjścia są dwa. Pierwsze z nich, trudniejsze, wymagające od nas dorosłych siły, cierpliwości, samozaparcia, a przede wszystkim zmiany myślenia: poprzez szacunek. Drugie, niestety gorsze, ponieważ przechodzące, poniekąd, z pokolenia na pokolenie: poprzez tresurę, zastraszanie, czasami nawet bicie (tak, dawanie klapsów też jest biciem!).
Niestety większość Rodziców, podchodzi do wychowywania swoich Pociech, na zasadzie: mnie Rodzice bili/karali/odsyłali do pokoju/i tu prosze sobie wstawić, inne sposoby tresury, i wyrosłem/am na człowieka. Tak, naprawdę ludzie myślą, że skoro mnie rodzice bili i żyję, to moje dziecko też będzie. Całkiem niezła wymówka, nie? Tylko, pytam się Was, młodzi Rodzice, czy Wy naprawdę chcecie, żeby Wasze dziecko było grzeczne, bo będzie się bało, że jak coś przeskrobie (w Waszym mniemaniu, bo ono tak naprawdę, poznaje świat i granice, które Wy mu wyznaczacie), to dostanie lanie, albo karę niewspółmierną do 'czynu'? Wiecie, że taki sposób wychowania doprowadzi do tego, że Wasze dziecko, będzie bało się okazywać emocje, że nauczy się kłamać, tylko po to żeby nie rozgniewać, któregoś z Was, bo kolejny raz będzie się bało Waszej reakcji? Naprawdę chcecie żeby Wasze dziecko Was się BAŁO? Te wszystkie półśrodki, które mają na celu, pomóc wychować Wam, grzeczne, ułożone, słuchające się dziecko, tak naprawdę pomogą Wam stworzyć pustego, bojaźliwego, młodego człowieka, bojącego się żyć po swojemu, bojącego się mieć swoje zdanie! Tak właśnie wygląda tresura. Bo jak inaczej nazwać , sposoby wymuszenia pewnych zachowań, na kimś kto jest, od nas Rodziców, mniejszy, bezbronny? 

Jest drugie wyjście. Szacunek za szacunek. Trudne do zrobienia, ale możliwe. Co powiecie, na traktowanie dziecka jak dorosłego? Wiem, wiem - zwariowała! A co jeśli nie? Jeśli jest to jakieś wyjście? Czemu by nie spróbować? Przecież to nie takie skomplikowane. Codziennie wchodzicie w interakcje z innymi dorosłymi: w domu, w sklepie, urzędzie, poczcie, pracy i dnia by mi nie starczyło, żeby wymienić te wszystkie miejsca. Odpowiedzcie, sobie sami, czy jest Wam trudno, w tych sytuacjach zachować się z szacunkiem dla drugiego człowieka? Czy jak się pokłócicie, ze swoim partnerem, to zamykacie go w drugim pokoju, żeby ochłonął? Pewnie nie. Czy jak w urzędzie lub pracy, coś nie idzie po Waszej myśli, to bierzecie urzędniczkę albo pracownika przez kolano albo odsyłacie do kąta? Pewnie nie. To czym zawinił Wasz Maluch, że jemu to robicie? Przecież on się dopiero uczy swoich emocji, jak sobie z nimi radzić, jak je rozróżnić. Poznaje granice, to że jego słowo także ma moc sprawczą. To są dla niego nowe sytuację, z którymi sam, bez Waszej pomocy i wsparcia, nie da sobie rady. Czy to tak ciężko wytłumaczyć, dlaczego np. nie może używać noża? Zamiast krótkiego: nie, bo ja tak powiedziałem/am, przystanąć na chwilę i z szacunkiem do własnego DZIECKA, wyjaśnić, równocześnie nazywając jego emocje, dlaczego nie?

Wychowanie dziecka, nie jest proste. Nie ma idealnego przepisu, mówiącego w jaki sposób to zrobić, żeby było dobrze. Moja rada jest taka. Zastanówcie się, czy chcecie aby w przyszłości Wasze dziecko było wrażliwe, empatyczne, potrafiące okazać szacunek Wam i innym. Jak już sobie odpowiecie, to starajcie się za wszelką cenę, na takie je wychować, a Wasz trud się opłaci!


Dobranoc <3