niedziela, 14 lutego 2016

KP a MM :)

Witam! Wiem, wiem dawno mnie tu nie było, ale przeziębienie dopadło i mnie, niestety, ale jest już lepiej, wiec wracam :)

Dzisiaj mam zamiar przedstawić Wam różnice pomiędzy mleczkiem płynącym z piersi, a tym płynącym z butelki. Zacznę od tego, że Mamine mleczko jest żywym organizmem, i że każda Mama produkuje mleczko o takim składzie, jakie na danym etapie rozwoju potrzebne jest jej dziecku, czego jak wiecie nie potrafi butla ze sztuczną mieszanką ;) Dodatkowo, kobiece piersi są fabryką mleka (a nie magazynem, jak większość ludzi sądzi). Co to oznacza? Że dopóki Maluch ssie, mleka nie zabraknie! Choćbyście uważali, że Wasz ssaczek wypił 'całą pierś', to i tak będziecie w stanie wycisnąć kolejną kroplę. Kolejnym plusem kp, jest to, że pokarm z cycusia jest zawsze w odpowiedniej temperaturze, a co za tym idzie, nie tracimy czasu na mieszanie i podgrzewanie butelki, gdy Dzidzi jest głodne i domaga się jedzenia, TU i TERAZ. Tak samo jest nocą, wyciągamy pierś i już! Robimy to instynktownie, w półśnie, unikając wybudzenia zarówno siebie, Dziecka, jak i rownież czasami Partnera. No i jeszcze pozostaje aspekt ekonomiczny, nie jest on najważniejszym powodem do kp, ale warto o nim wspomnieć. Za pokarm w piersiach się nie płaci. On tam jest, bo taka jest natura.  A puszka? No cóż, kosztuje i to sporo. 

Poniżej przedstawiam Wam porównanie składu obu mlek. Ma ono na celu pokazanie Wam, zawartości poszczególnych składników jak w jednym, tak i w drugim ☺️

Źródło: http://www.bliskodziecka.com.pl/mleko-matki-vs-mleko-modyfikowane-porownanie-skladu/

Robi wrażenie, prawda? Nie trzeba być ekspertem i zagłębiać się w te wszystkie specjalistyczne nazwy, żeby dojść do jednego wniosku: nie można stawiać na równi mleka kobiecego oraz modyfikowanego. Nie istnieje na świecie taka sztuczna mieszanka, która choćby w połowie przypominała składem pokarm z piersi. Dlatego drogie Panie, nie dajcie się zwieść, i karmicie swoje Dzieci tym co najlepsze. Swoim mlekiem! A Wy Panowie, bądźcie dla swych Partnerek wsparciem, w czasie tej przepięknej drogi mlecznej :)

środa, 3 lutego 2016

Partnerstwo

Dzisiaj będzie troszkę mniej o Dzieciach, a więcej o nas, Dorosłych :-) Każdy z nas wie, że kiedy pojawiają się na teście dwie kreski, to wszystko się zmieni, w końcu na świat przyjdzie nowy człowiek, więc nie można oczekiwać że wszystko będzie jak dawniej. Nocne imprezy, wypady poza miasto tu i teraz, spotkania ze znajomymi w dowolnym momencie, to wszystko niestety (a może stety) zejdzie na dalszy plan. Nie każdy jest na to gotowy, nie każdy zdaje sobie sprawę, że  należy inaczej poustawiać priorytety, że w pierwszych latach życia tego małego człowieka, praktycznie cała nasza uwaga jest skupiona na nim. Dlaczego praktycznie? Bo poza tym Małym Pępkiem Świata, jest jeszcze nasz Partner, któremu nagle z przyjściem na świat Potomka, wali się wszystko co do tej pory znał, w czym czuł się bezpiecznie. Nagle uwaga, która była skupiona na nim, przelana została na nowego członka rodziny. Z własnego doświadczenia wiem, że nie jest łatwo pogodzić rodzicielstwo z partnerstwem, kiedy 24 godziny/dobę musimy się w całości poświęcić Maluszkowi, kiedy musimy dojść do siebie po trudach porodu, czasami zmagać się z depresją, Baby Blusem lub szeregiem "dobrych rad" udzielanych nam przez wszystkich napotkanych na naszej drodze fachowców, od wychowywania dzieci. Ale żeby nie było tak kolorowo, to nie tylko Partnerka musi stanąć na wysokości zadania. Partner w końcu też jest osoba dorosłą i na tyle rozumną, że powinien sam zdać sobie sprawę z tego, że opieka nad Dzieckiem nie polega na słynnym "siedzeniu w domu", przy gazetce, kawusi i płoteczkach z przyjaciółmi. Musi zrozumieć, że pierwsze miesiące nie są łatwe dla żadnej ze stron i żeby wszystkim było łatwiej, to należy sobie pomagać i się wspierać. Wyręczać się nawzajem przy obowiązkach, zarówno tych przy dziecku, jak i domowych i przede wszystkim nie mieć pretensji do tej drugiej połówki o to, że jest zmęczona, że nie ma obiadu i jest nieposprzątane. Wiecie dlaczego? Bo to minie i znowu przyjdzie czas, że wszystko wróci do normy. No prawie wszystko. Bo czy chcemy, czy nie Dziecko wszystko zmienia i tylko od Was zależy czy jego przyjście na świat, wzmocni Wasze relacje, czy też nie. Życzę Wam wszystkim, dużo siły, cierpliwości oraz mądrych decyzji :)

wtorek, 2 lutego 2016

"Rycz Mała, rycz"

Kto nie słyszał nigdy stwierdzenia 'Dziecko płaczem wymusza!' łapka w górę. Co nikt? Tak, myślałam. Każdy to słyszał i to nie raz, a milion razy. Mnie tylko zastanawia, jak niby taki Maluch, ma nam zasygnalizować, że potrzebuje bliskości, żeby ktoś go przytulił, że jest głodne, znudzone albo ma mokro? Raczej nie spodziewałabym się po noworodku (ani po żadnym Dziecku, które jeszcze nie potrafi mówić) czegoś w stylu:

'Mamo/Tato nudzę się, czy moglibyście mi poczytać książkę?'

Jedynym sposobem jego komunikacji ze światem, jest płacz i jest to normalne i naturalne, jak oddychanie. A naszym obowiązkiem, jest reakcja na niego. Dla tego nowego człowieka, jest on jedynym językiem jaki zna, dla niego płacz jest tym samym co dla nas dorosłych mówienie. I tylko dlatego, że my mówimy w sposób zrozumiały dla innych, nasze potrzeby mają być zaspokajane? Dlaczego nie wsłuchać się w swoje Dziecko i nie nauczyć się jego języka, aby go zrozumieć? Wiem, że istnieją różne metody wychowawcze, jak np. słynne cry it out, czyli pozostawienie Dziecka niech się wypłacze, bo inaczej wejdzie Ci Rodzicu na głowę. Proszę Was teraz, postawcie się w sytuacji Dziecka. Wy macie problem, Wy potrzebujecie wsparcia, pomocy, przytulenia, a Wasz partner co robi? Zaprowadza Was do drugiego pokoju i zostawia sam na sam z Waszymi emocjami, lękami, potrzebami, i czeka aż sami się z nimi uporacie. Jaki będzie tego efekt? Zamkniecie się w sobie, po kilku nieudanych próbach zwrócenia na siebie uwagi, zaprzestaniecie tych prób, bo uznacie że to i tak nic nie da. To samo tyczy się Dzieci, one też przestaną płakać, ale nie dlatego że się usamodzielniają, tylko dlatego że wiedzą, że nikt do nich nie przyjdzie, nikt nie zareaguje na ich wołanie.
Osobiście nie widzę sensu w przetrzymywaniu swojego Dziecka, gdy ono ewidentnie nas potrzebuje. Według mnie, ma to tylko na celu pokazanie 'kto tu rządzi' i nie ma to nic wspólnego, z opieką nad tym bezbronnym Maleństwem. Jakiś czas temu, na jednym z forów, przeczytałam wpis matki, która w ten właśnie okrutny sposób, próbowała nauczyć swoją Córeczkę, że Rodzic nie jest na każde zawołanie, oraz że płaczem niczego na niej nie wymusi, przypuszczam, że jakby potrafiła mówić, to by powiedziała, że nie chce zostać sama w ciemnym pokoju, w pustym łóżeczku. Że nie chce spać sama, że potrzebuje bliskości. Powiem tak, udało im się, odnieśli sukces, zasnęła sama w tym łóżeczku, wiecie jakim kosztem? Płakała około 30 min. Nie, w sumie to ona nie płakała, ona wręcz ryczała, zanosiła się. Zwymiotowała do tego łóżeczka z wysiłku, po czym zasnęła w nim ze zmęczenia i bezradności, bo nie mogła zrobić nic więcej, by ściągnąć do siebie swoich Rodziców. Wiecie co mnie jednak najbardziej w tym opisie zdruzgotało? To, że jak ona juz w końcu zasnęła, jej opiekunowie, postanowili przenieść ją do swojego łoża, bo tak samotnie wyglądała w tym swoim łóżeczku. Ja się pytam, w imię czego zafundowali swojemu Dziecku taką traumę? Aby nie usłyszeć od przypadkowych osób 'nie dajcie sobie wejść na głowę, tym płaczem ona wymusza, ona Wami manipuluje'? Naprawdę sądzicie, że tak małe dziecko wie co to manipulacja? Nie sądzę. Jedyne czego się może nauczyć, jeżeli będziecie reagować na jego wołanie, to tego że jest kochane, że jego potrzeby też są ważne i że zawsze może na Was liczyć!